Młodzi i
fotograf.
Pierwsza myśl
jest taka, że problem z odbiorem fotografii ( zresztą, jak ze wszystkimi
odmianami twórczości) będzie zawsze, dopóki różnią się ludzie patrzeniem
na
świat, charakterem, gustem itp. Każdy widzi inaczej i zazwyczaj będzie
upierał
się przy swoim. Doskonały fotograf (sama nie wierzę w coś takiego, jak
doskonały fotograf, tak jak w to, że istnieje coś takiego jak najlepszy
artysta
na świecie), to zapewne taki, który potrafi wysłuchać klienta, dostrzec
to,
czego klient nie widzi, podsunąć pomysły, wziąć pod uwagę jego
pragnienia na
temat własnego ślubu i zrobić sesję, która go mile zaskoczy i
jednocześnie
zaspokoi wszystkie jego zachcianki. Czy jest taki ideał? Wątpię.
Może lata pracy
pozwalają na to by zadowolić większość klientów. Myślę jednak, że
cudowna jest
ta różnorodność stylów. Każdy może znaleźć coś dla siebie. Oczywiście
jestem za
tym, by tępić nierzetelność w pracy zawodowej. Często brak umiejętności
tłumaczy się hasłem, – „bo ja mam taki styl”. Tylko, że trzeba ten styl
mieć,
czyli być sobą w sposób prawdziwy i przekonywujący. A nie, na zasadzie -
zrobiłem, jest kasa, reszta mnie nie interesuje.
Problem z
komunikacją i zrozumieniem zapewne mają obydwie strony. Jeden z
przykładów.
Miałam taka parę, która podpisała ze mną umowę, ale miała sporo
propozycji i
zastrzeżeń, co do zdjęć. A więc oni nie chcą tak „artystycznie”,
wymyślnie, (
naprawdę nie wiem, o co chodziło, bo nie robię żadnych artystycznych
udziwnień)
ale prosto, najlepiej w klimacie odpowiadającym pracy narzeczonego. A
więc
sesja zdjęciowa przy budowie, z taczką w tle i rusztowaniem. Pomyślałam,
że
może nie lubią w plenerze wśród zieleni, ale wolą takie industrialne
klimaty.
Osobiście nie lubię w sesjach ślubnych betonu, budowy, wystających
metali i
rur, taczek, betoniarek czy koparek. Ja tego nie czuję. To nie mój styl.
Po
prostu. Do tego próbowali mi pokazać, z ilu rzeczy oni rezygnują.
Oglądając album robili to dość pospiesznie, i najważniejsze było…
zlicytować
cenę: "Choćby o 50 zł..."
No, więc wiadomo, że odechciewa się pracy, gdy ktoś podchodzi do tego w ten sposób. Nic go nie zadowoli, jak tylko niska cena. A przecież nie chodzi o to, by tylko „pstryknąć” bez jakiejkolwiek ingerencji, wszystko, co piękne - wymaga pracy, przemyślenia, oszlifowania. Grzecznie i z uśmiechem powiedziałam coś w tym stylu: Nie jestem jedynym fotografem w tym mieście, jeśli wybiera pan mnie, to proszę zrozumieć, że mam konkretny styl fotografowania i raczej nie zmienię go tak po prostu, nie mam też w zwyczaju licytować się z klientem. Są fotografowie, którzy wykonają panu sesje za o wiele mniejsze pieniądze i być może bardziej będą panu odpowiadały ich zdjęcia. Proszę porozglądać się za innymi, popytać i zdecydować się na któregoś z nich. No i w końcu moje zdjęcia musiały panu odpowiadać skoro pan tutaj do mnie przyszedł. Potwierdził, że podobają mu się nasze zdjęcia i dlatego tu przyszedł. Doszłam do wniosku, że myślał, że jeśli zrobię bardziej "prostą"( cokolwiek to znaczy prostszą), zapewne według niego niewymagającą wysiłku sesję, wtedy będzie miał niższą cenę. A jakość będzie taka sama(!). Pomruczał, pooglądał i podpisał umowę.
No, więc - jak to jest?
Mogłabym rozmowę poprowadzić inaczej - zachować się tak, żeby ewentualnie nie stracić klienta. Oczywiście jak Pan sobie życzy, to może taka cena i taka? Może bez tego i tego...
I wtedy straciłabym pewien wizerunek, i nie czułabym satysfakcji, że klient zdecydował się właśnie na mnie. I wiadomo wszystko się rozchodzi "pocztą pantoflową", każdy chciałby jak najtaniej. Zbyt ambitnie podchodzę do tego? Tak mnie nauczono. Traktuję klienta tak, jak sama chciałabym być traktowana.
No, więc wiadomo, że odechciewa się pracy, gdy ktoś podchodzi do tego w ten sposób. Nic go nie zadowoli, jak tylko niska cena. A przecież nie chodzi o to, by tylko „pstryknąć” bez jakiejkolwiek ingerencji, wszystko, co piękne - wymaga pracy, przemyślenia, oszlifowania. Grzecznie i z uśmiechem powiedziałam coś w tym stylu: Nie jestem jedynym fotografem w tym mieście, jeśli wybiera pan mnie, to proszę zrozumieć, że mam konkretny styl fotografowania i raczej nie zmienię go tak po prostu, nie mam też w zwyczaju licytować się z klientem. Są fotografowie, którzy wykonają panu sesje za o wiele mniejsze pieniądze i być może bardziej będą panu odpowiadały ich zdjęcia. Proszę porozglądać się za innymi, popytać i zdecydować się na któregoś z nich. No i w końcu moje zdjęcia musiały panu odpowiadać skoro pan tutaj do mnie przyszedł. Potwierdził, że podobają mu się nasze zdjęcia i dlatego tu przyszedł. Doszłam do wniosku, że myślał, że jeśli zrobię bardziej "prostą"( cokolwiek to znaczy prostszą), zapewne według niego niewymagającą wysiłku sesję, wtedy będzie miał niższą cenę. A jakość będzie taka sama(!). Pomruczał, pooglądał i podpisał umowę.
No, więc - jak to jest?
Mogłabym rozmowę poprowadzić inaczej - zachować się tak, żeby ewentualnie nie stracić klienta. Oczywiście jak Pan sobie życzy, to może taka cena i taka? Może bez tego i tego...
I wtedy straciłabym pewien wizerunek, i nie czułabym satysfakcji, że klient zdecydował się właśnie na mnie. I wiadomo wszystko się rozchodzi "pocztą pantoflową", każdy chciałby jak najtaniej. Zbyt ambitnie podchodzę do tego? Tak mnie nauczono. Traktuję klienta tak, jak sama chciałabym być traktowana.
Kolejny
problem. Często para oglądając zdjęcia innej pary chce taki sam plener.
Nie wie
jednak, że na klimat tej sesji ma wpływ również ich zachowanie.
Naturalność na
zdjęciu nie jest taka oczywista. Trzeba na nią "zapracować. Szczerze
mówiąc gdyby „zostawić” w plenerze Młodą Parę, to staliby najczęściej
sztywno
obok siebie i nic poza tym. Są oczywiście pary, mające jakiś swoisty
urok i z
natury fotogeniczni, ale z większością jest tak, że nie znając się z
nami
wcześniej (nie każdy jest spontaniczny i otwarty) trzeba im na tej sesji
pomóc.
Żeby zdjęcia wyszły jak należy. Na tyle ile jest to możliwe, skoro nie
mamy
zawodowych modeli. Szczerze – to bywa bardzo stresujące, bo wiemy, że
mamy
określony czas i światło by coś dobrego wyszło, a para, jeśli nie ulega
klimatowi sesji, nie rozluźnia się to pada na nas „blady strach”, że
zdjęcia
będą „urzędowe” i po prostu tylko przyzwoite. Nie mam żalu do par.,
Czasami
tylko porównuję, jak reagowali, gdy robił im zdjęcia ktoś z rodziny.
Wtedy
pojawiał się uśmiech, błysk w oku, a jak tylko fotograf skieruje aparat w
ich
stronę, sztywnieją i poważnieją. Na czym to polega? Nie wiem, wiele razy
się
zastanawiałam nad podejściem ludzi do nas. Przecież nie gryziemy. No i
bywa
niestety tak, że myślą w sposób taki: „ jest profesjonalistą, powinien
sobie
poradzić, zapłaciłam niemałe pieniądze, niech się stara”. Mają to
wymalowane na
twarzy! Na szczęście takich par mam może jedną w roku. I przykro mi
jest, bo
nie rozumiem zupełnie takiego nastawienia, a traci na tym wyłącznie
para, nie
my.
Troszkę ponad 5 lat temu, sama byłam Panną Młodą i domyślam się, czego może para oczekiwać w dniu ślubu. I to prawda, że najważniejsze jest to, że zarejestrowane będą konkretne wydarzenia, jak błogosławieństwo, przysięga, obrączki, pocałunek, przytulanie, życzenia, rzucanie kieliszków, pierwszy taniec... Dla mnie najważniejszy był kościół, a na zdjęciach chciałam widzieć, m.in. wyraz naszych twarzy. Nie chciałam, by dominował fotograf, choć przyznam, że byłam tak skupiona, że nikogo nie widziałam. Ważne dla mnie były drobiazgi. Z kilku powodów. Przede wszystkim popatrzmy na album ślubny, jak na pamiątkę na całe dziesiątki lat (chciałabym przeżyć przynajmniej 40 rocznicę ślubu). Nasze dzieci, nasze wnuki, spojrzą na te zdjęcia i będą ciekawe naszych sukien, bukietów, nakryć stołów. To, jaka była biżuteria, jakie samochody, itp. Przynajmniej ja tak teraz patrzę na zdjęcia moich rodziców i dziadków. Szukam detali, jak to wszystko wyglądało w tamtych, zupełnie innych czasach. Dzisiaj dla większości z nas wiele spraw i drobiazgów jest oczywistych ( a szczególnie dla strony męskiej) i nie do końca ważne. Dzisiaj patrząc na fotografie rodziców i dziadków trochę czuję żal, że nie mogę zobaczyć jak wyglądały dekoracje stołów, jaki kolor miały kwiaty w bukiecie, jak wyglądały zaproszenia ręcznie wypisywane, itp.
Troszkę ponad 5 lat temu, sama byłam Panną Młodą i domyślam się, czego może para oczekiwać w dniu ślubu. I to prawda, że najważniejsze jest to, że zarejestrowane będą konkretne wydarzenia, jak błogosławieństwo, przysięga, obrączki, pocałunek, przytulanie, życzenia, rzucanie kieliszków, pierwszy taniec... Dla mnie najważniejszy był kościół, a na zdjęciach chciałam widzieć, m.in. wyraz naszych twarzy. Nie chciałam, by dominował fotograf, choć przyznam, że byłam tak skupiona, że nikogo nie widziałam. Ważne dla mnie były drobiazgi. Z kilku powodów. Przede wszystkim popatrzmy na album ślubny, jak na pamiątkę na całe dziesiątki lat (chciałabym przeżyć przynajmniej 40 rocznicę ślubu). Nasze dzieci, nasze wnuki, spojrzą na te zdjęcia i będą ciekawe naszych sukien, bukietów, nakryć stołów. To, jaka była biżuteria, jakie samochody, itp. Przynajmniej ja tak teraz patrzę na zdjęcia moich rodziców i dziadków. Szukam detali, jak to wszystko wyglądało w tamtych, zupełnie innych czasach. Dzisiaj dla większości z nas wiele spraw i drobiazgów jest oczywistych ( a szczególnie dla strony męskiej) i nie do końca ważne. Dzisiaj patrząc na fotografie rodziców i dziadków trochę czuję żal, że nie mogę zobaczyć jak wyglądały dekoracje stołów, jaki kolor miały kwiaty w bukiecie, jak wyglądały zaproszenia ręcznie wypisywane, itp.
Warto zwrócić
uwagę, co dokumentuje fotograf, którego wybieramy. Na co zwraca uwagę,
czyli
jaką ma wrażliwość na detale i ciekawe sytuacje. Czy po prostu je
zauważa?
To tak kilka
uwag od "byłej" panny młodej.
Idźmy dalej.
Często młodzi rezygnują z fotografa. Chcą zaoszczędzić i uważają, że
wujek, ciotka, siostra, czy kuzyn, mający "dobry" aparat zrobią
świetne zdjęcia. Im to wystarczy. Niestety nie. Inaczej się myśli i
inaczej
jest się skupionym będąc gościem, inaczej się działa znając dokładnie,
jak
przebiegają śluby i wiedząc jak i gdzie się trzeba znaleźć, by złapać
odpowiednio
dany moment w kadrze. I jednocześnie nie robi się szumu i hałasu, bo się
gdzieś
na coś nie zdążyło. I jakiegoś ważnego elementu nie złapało. Do takiej
pracy
trzeba by czujnym i skupionym na wydarzeniach, nie na zabawie. Inny
drobiazg -
inaczej się ubiera gość na zabawę i inaczej do pracy. A najważniejsze
trzeba
mieć naprawdę dobry sprzęt, by działać w ciemnych pomieszczeniach,
wiedzieć jak
zadziałać lampą, i które momenty warto fotografować oraz "mieć oko"
na wszelkie drobiazgi. Uwierzcie, mogłabym napisać sporo na temat
rodzinnych
fotografów, którzy stają się na ten jeden raz fotografami ślubnymi.
Można być
nawet zawodowym fotografem mody, fotografować na potrzeby reklam, czy
być
fotografem przyrodniczym, a i tak można źle wykonać sesję ślubną.
Ponieważ
fotografia ślubna rządzi się trochę innymi prawami, że tak napiszę.
Trzeba
nauczyć się działać w różnych miejscach, oświetleniach, pracować w
tłumie, bez
reżyserki i odpowiednich statystów czy pomocników, nie można nic
powtórzyć,
trzeba umieć szybko reagować. I wiele innych jeszcze drobiazgów. Ja sama
jest
dość krótko fotografem, bo tylko kilka lat. I jeszcze się uczę i jeszcze
wiele
rzeczy mnie zaskakuje, gdyż każdy ślub jest trochę inny, zawsze trzeba
być
nastawionym, że wydarzy się coś nieprzewidywalnego. Wtedy też przydaje
się
umiejętność pracy w stresie.
Popatrzmy na nasze albumy i fotografie z perspektywy czasu. To przede wszystkim pamiątka ślubu. A ślub tutaj jest najważniejszy, nie inaczej. Nie może być przerost formy nad treścią. Fotograf ma wykonać reportaż. Według mnie nie powinno się pokazywać sytuacji niepotrzebnych, wulgarnych, nieeleganckich, które czasami się zdarzają. Warto pokazać coś, co warto zapamiętać. Radość, piękno, szczęście, zadumę, zabawę i przede wszystkim to, że dwoje kochających się ludzi łączy się na zawsze ( miejmy nadzieję). Przyznam, że jestem z natury romantykiem, dlatego też w taki sposób postrzegam świat, dzieląc go na momenty romantyczne i nieromantyczne. Zdarza się, że fotografujemy śluby, gdzie para młoda jest już sobą znudzona, ślub jest tylko dla rodziny, ( co sami zresztą mówią). Wtedy i nam ten klimat się udziela. Wtedy szukamy sposobu na znalezienie takich kadrów, gdzie mimo wszystko jakieś uczucia grają. A najgorsze, gdy podchodzi do nas para Narzeczonych i z góry zakłada, że nie można nam ufać. Jak ma wtedy przebiegać dalsza współpraca? Kiepsko to widzę.
Z drugiej strony patrzcie nie tylko na zdjęcia, ale i na to, kim jest fotograf, jakie ma podejście, bo dzięki temu łatwiej może się współpracować. Jeśli nie jesteście pozytywnie zwariowani, tylko raczej zrównoważeni romantycy, to wybierzcie fotografa w takim stylu. Żeby nie było problemu z akceptacją pomysłów fotografa na waszą sesję zdjęciową. I odwrotnie, nie żądajcie od fotografa awangardy, jeśli nie ma jej w jego zdjęciach. Warto dlatego, obejrzeć kilkanaście portfolio dla porównania i wtedy można uzyskać jakieś odniesienie, ma się obraz tego, jak może wyglądać fotografia ślubna.
To wasz wspaniały dzień, do którego z natury podchodzicie w sposób entuzjastyczny i niezwykle emocjonalny (szczególnie kobiety), dlatego przekazując nam ten nastrój możecie bardzo mocno wpłynąć na klimat zdjęć. Nie zaczynajcie od braku zaufania. Wiem, że dzisiaj z zaufaniem ciężko. Chodzi o to, by nie traktować fotografa jako część obsługi, która ma zrobić swoje i tyle. To nie tak. Na pewno kelner nie potrzebuje, aż takiego wczuwania się w nastrój wesela, by dobrze podawać do stołu. Jeśli fotograf ma uwiecznić wasze emocje, musi wczuć się w nie. Nie da rady na zimno podejść do tej pracy. Wtedy grozi nam rutyna i niedbalstwo. Każda praca w miarę możliwości powinna pasjonować, jeśli chcemy ją wykonać najlepiej, jak potrafimy z wykorzystaniem w pełni naszych umiejętności. Szczególnie dotyczy to pracy twórczej, która łączy się bardzo z naszą osobowością, wyobraźnią i stanem emocjonalnym, w którym się właśnie znajdujemy.
Resztę dopełni umowa, która w jakiś sposób zabezpieczy każdą ze stron.
Wykonujemy ślub za ślubem, staramy się nie znudzić powtarzalnością wydarzeń, dlatego szukamy, szukamy, szukamy. Ważne, by nie zapomnieć, że to jednak jeden jedyny raz ktoś się pobiera i nie wolno przesadnie eksperymentować, ale dokładnie i pięknie zarejestrować ten dzień, i pamiętać, że czasami prostota w rejestracji tego dnia z pewnym klimatem i odrobiną artyzmu wystarczy. Jeśli klient życzy sobie szaleństwa, owszem, jeśli to w naszym stylu i wiemy, o co chodzi to zróbmy to. Ale trzeba też pewne rzeczy mu przedstawić, żeby zdawał sobie sprawę, co może się za tym kryć, albo, co z tego wyniknie. Z doświadczenia wiemy, co może być najlepsze, co najlepiej wyjdzie, umiemy przewidzieć pewne rzeczy, efekty. Bywa, że para ma konkretne wymagania, jakąś wizję, nie do końca sprecyzowaną, i nie wie, że coś można zyskać, ale w konsekwencji można coś innego stracić. Naszym zadaniem jest poinformować o tym klientów. Prosty przykład. Klient chce dwóch kamerzystów, dwóch fotografów, ale nie wie, że może to się odbyć kosztem utraty pewnych ujęć, albo, że na zdjęciach będzie ktoś postronny. Najważniejsze to rozmawiać, o wszystko wypytać, zrozumieć się nawzajem i lepiej dopasować fotografa do naszych oczekiwań niż na siłę próbować zmieniać jego styl.
Popatrzmy na nasze albumy i fotografie z perspektywy czasu. To przede wszystkim pamiątka ślubu. A ślub tutaj jest najważniejszy, nie inaczej. Nie może być przerost formy nad treścią. Fotograf ma wykonać reportaż. Według mnie nie powinno się pokazywać sytuacji niepotrzebnych, wulgarnych, nieeleganckich, które czasami się zdarzają. Warto pokazać coś, co warto zapamiętać. Radość, piękno, szczęście, zadumę, zabawę i przede wszystkim to, że dwoje kochających się ludzi łączy się na zawsze ( miejmy nadzieję). Przyznam, że jestem z natury romantykiem, dlatego też w taki sposób postrzegam świat, dzieląc go na momenty romantyczne i nieromantyczne. Zdarza się, że fotografujemy śluby, gdzie para młoda jest już sobą znudzona, ślub jest tylko dla rodziny, ( co sami zresztą mówią). Wtedy i nam ten klimat się udziela. Wtedy szukamy sposobu na znalezienie takich kadrów, gdzie mimo wszystko jakieś uczucia grają. A najgorsze, gdy podchodzi do nas para Narzeczonych i z góry zakłada, że nie można nam ufać. Jak ma wtedy przebiegać dalsza współpraca? Kiepsko to widzę.
Z drugiej strony patrzcie nie tylko na zdjęcia, ale i na to, kim jest fotograf, jakie ma podejście, bo dzięki temu łatwiej może się współpracować. Jeśli nie jesteście pozytywnie zwariowani, tylko raczej zrównoważeni romantycy, to wybierzcie fotografa w takim stylu. Żeby nie było problemu z akceptacją pomysłów fotografa na waszą sesję zdjęciową. I odwrotnie, nie żądajcie od fotografa awangardy, jeśli nie ma jej w jego zdjęciach. Warto dlatego, obejrzeć kilkanaście portfolio dla porównania i wtedy można uzyskać jakieś odniesienie, ma się obraz tego, jak może wyglądać fotografia ślubna.
To wasz wspaniały dzień, do którego z natury podchodzicie w sposób entuzjastyczny i niezwykle emocjonalny (szczególnie kobiety), dlatego przekazując nam ten nastrój możecie bardzo mocno wpłynąć na klimat zdjęć. Nie zaczynajcie od braku zaufania. Wiem, że dzisiaj z zaufaniem ciężko. Chodzi o to, by nie traktować fotografa jako część obsługi, która ma zrobić swoje i tyle. To nie tak. Na pewno kelner nie potrzebuje, aż takiego wczuwania się w nastrój wesela, by dobrze podawać do stołu. Jeśli fotograf ma uwiecznić wasze emocje, musi wczuć się w nie. Nie da rady na zimno podejść do tej pracy. Wtedy grozi nam rutyna i niedbalstwo. Każda praca w miarę możliwości powinna pasjonować, jeśli chcemy ją wykonać najlepiej, jak potrafimy z wykorzystaniem w pełni naszych umiejętności. Szczególnie dotyczy to pracy twórczej, która łączy się bardzo z naszą osobowością, wyobraźnią i stanem emocjonalnym, w którym się właśnie znajdujemy.
Resztę dopełni umowa, która w jakiś sposób zabezpieczy każdą ze stron.
Wykonujemy ślub za ślubem, staramy się nie znudzić powtarzalnością wydarzeń, dlatego szukamy, szukamy, szukamy. Ważne, by nie zapomnieć, że to jednak jeden jedyny raz ktoś się pobiera i nie wolno przesadnie eksperymentować, ale dokładnie i pięknie zarejestrować ten dzień, i pamiętać, że czasami prostota w rejestracji tego dnia z pewnym klimatem i odrobiną artyzmu wystarczy. Jeśli klient życzy sobie szaleństwa, owszem, jeśli to w naszym stylu i wiemy, o co chodzi to zróbmy to. Ale trzeba też pewne rzeczy mu przedstawić, żeby zdawał sobie sprawę, co może się za tym kryć, albo, co z tego wyniknie. Z doświadczenia wiemy, co może być najlepsze, co najlepiej wyjdzie, umiemy przewidzieć pewne rzeczy, efekty. Bywa, że para ma konkretne wymagania, jakąś wizję, nie do końca sprecyzowaną, i nie wie, że coś można zyskać, ale w konsekwencji można coś innego stracić. Naszym zadaniem jest poinformować o tym klientów. Prosty przykład. Klient chce dwóch kamerzystów, dwóch fotografów, ale nie wie, że może to się odbyć kosztem utraty pewnych ujęć, albo, że na zdjęciach będzie ktoś postronny. Najważniejsze to rozmawiać, o wszystko wypytać, zrozumieć się nawzajem i lepiej dopasować fotografa do naszych oczekiwań niż na siłę próbować zmieniać jego styl.